W Czarnogórze powstało poważne zagrożenie jakie wywołuje umowa z chińskim bankiem inwestycyjnym. W jej ramach Chińczycy roszczą wobec Czarnogórców na przykład kawałek adriatyckiego wybrzeża, albo dochodową inwestycję za dług wynoszący miliard euro. O rozwiązaniu tego sporu ma zdecydować, zgodnie z ta umową, Chińska Komisja Gospodarki Międzynarodowej i Arbitrażu Handlowego (CIETAC) w Pekinie.
Podgoricy, jeszcze pod rządami byłego prezydenta i byłego premiera Milo Djukanovicia, zamarzyła się autostrada, która byłaby jego „dziełem stulecia”. Miała ona połączyć tę stolicę Czarnogóry z autostradą Bar – Boljari, czyli częścią większego projektu międzynarodowego Podgorica – Belgrad, a dalej wiodącą do Bukaresztu. W sumie chodzi tylko o 41 kilometrów asfaltu.
W 2014 roku Czarnogórcy wzięli pożyczkę z chińskiego, państwowego banku EXIM, na dość niejasnych zasadach, w wysokości 809 mln dolarów. Bank EXIM jest jednym z 3 tzw. banków instytucjonalnych wprost powiązanych z budżetem chińskiego państwa, którego celem jest finansowanie przedsięwzięć mieszczących się w strategii chińskiego rządu. Na marginesie trzeba stwierdzić, że ten chiński bank ma też w Polsce od 2012 roku otwartą linię finansową. Zgodnie z koncepcją realizacji inwestycji przez ten bank, wskazano chińskiego wykonawcę na pierwszy odcinek z Baru do Boljare.
Nie wchodząc zbyt głęboko w szczegóły umowy, konsorcjum chińskich spółek zwolnione zostało m.in. z podatku od wartości dodanej VAT, z podatku od wynagrodzenia zagranicznych pracowników, z cła od importowanych materiałów, wyposażenia, urządzeń, podatku dochodowego, a nawet ponoć podpisano w umowie zwrot części akcyzy i nie uwzględniono w niej kar umownych za np. opóźnienia prac. Czarnogórcy obiecali też Chińczykom dotacje, bo ta inwestycja ma być szansą na ich rozwój gospodarczy. Gdyby nie udało się Czarnogórcom w terminie spłacić kredytu zobowiązali się oddać Chińczykom część swojego majątku, włącznie z kawałkiem terytorium lub budowaną autostradę, albo jeszcze inny obiekt czy zasoby naturalne. Dziś Djukanović tłumaczy się dziennikarzom, że projekt współpracy z Chińczykami był oceniany przez organy państwowe i umowa z nimi na kredytowanie jest zgodna z prawem. Wszystkie te tłumaczenie stron są jakieś niejasne.
Tymczasem budowa jest już spóźniona o kilka lat, więc została przedłużona do 30 września br. Cenę kilometra autostrady ustalono na 36,5 mln euro, czyli jest ona, jak na razie, najdroższa w Europie. Inwestycja ponoć przekroczyła więc dziś 1,1 mld euro. Już wcześniej można się było spodziewać problemów, bo roczny całkowity PKB Czarnogóry to zaledwie 5,5 mld dolarów. Państwo jest malutkie, liczy sobie około 630 tysięcy obywateli, którzy żyją z usług, w tym głównie turystyki. A ten sektor na całym świecie został zamrożony z powodu pandemii COVID 19. Nowy rząd premiera Zdravko Krivokapicia pieniędzy więc nie ma, dlatego zwrócił się 5 kwietnia br. do Unii Europejskiej o pomoc finansową. Czarnogóra kandyduje do Wspólnoty. Ale Bruksela mówi „nie”. Już pomagała Grecji i co się okazało: Chińczycy za długi Greków przejęli port w Pireusie.
Wielce to wszystko skomplikowane, a właściwie skorumpowane. Czarnogóra jest droga, ale skarb państwa ma pusty. Musi więc pomyśleć nad nowym planem rozwoju. Nie budować kasyn i domów publicznych, a przede wszystkim fabryki produkujące na eksport i dla nich energię, najlepiej „zieloną”. Na to głównie zwracają uwagę analitycy z Bałkanów i Unii Europejskiej. Chińczycy też teraz zaczęli reagować na doniesienia prasowe na ich temat o stosowanej przez nich „dyplomacji zadłużeniowej” oraz oskarżenia o dewastację koryta rzeki Tary przy okazji budowy autostrady. Obszar ten, cenny przyrodniczo jest chroniony i UNESCO.
Ambasada Chińska w Podgoricy zapewnia miejscowe mass media, że ich inwestycje zagraniczne nie mają motywów geopolitycznych, nie zagrażają bezpieczeństwu Czarnogóry i jej uwarunkowaniom politycznym. Ani nawet nie zahamują też rozwojowi Bałkanów Zachodnich. Jednak kilka państw europejskich już blokuje dostęp Chińczyków do przetargów.
Wygląda więc na to, że Czarnogóra może stać się pierwszą ofiarą chińskiej dyplomacji gospodarczo-finansowej przy okazji projektu Nowego Szlaku Jedwabnego w Europie. Tak jak już to odczuły Ekwador, Kenia, Etiopia czy Pakistan.