Kwiatkowski o sytuacji wokół ratyfikacji EFO

Ratyfikacja Europejskiego Funduszu Odbudowy

W negocjacjach z rządem PiS udziału nie brałem i uważam je za błąd. Ale należy obnażyć mielizny w myśleniu o dzisiejszej opozycji i o polityce, jakie cechuje wielu polityków KO/PO i publicystów niechętnych rządzącej koalicji. Najważniejsza z nich to traktowanie oporu Zbigniewa Ziobry jako fundamentu wszelkich kalkulacji i nadziei na przeforsowanie warunków zjednoczonej opozycji. A przecież Solidarna Polska traktowała ratyfikację Funduszu Odbudowy jako instrument szantażu wobec Kaczyńskiego. Celem Ziobry nie jest rozbicie prawicowej koalicji, tylko sukcesja po Kaczyńskim i dominacja w obozie władzy.

To była gra Ziobry, nie nasza

Siła negocjacyjna opozycji demokratycznej skończyłaby się tak szybko, jak Ziobro osiągnąłby przynajmniej niektóre ze swoich celów. To była konfrontacja w obozie władzy, a opozycja nie była w stanie na tym polu niczego wielkiego ugrać. To nie nasza gra. Spójrzmy na głosowania poprawek do ustawy o zasobach własnych; dotąd Solidarna Polska bardzo się pilnowała, żeby się broń Boże nie wychylić i głosowała zawsze razem z PiS. Tym razem chciała zademonstrować swoją odrębność w jednym tylko głosowaniu, żeby dostać od eurosceptyków i Konfederacji świadectwo moralności. Może się przyda?

Podobnie było i jest z przypadkiem Gowina

Założenie, że Porozumienie porzuci władzę, pożegna się ze stanowiskiem wicepremiera i tuzina wiceministrów, prezesów, bo ulegnie apelom Budki, Lisa i Giertycha oraz mirażowi stanowiska marszałka Sejmu, niewiele mówi o Gowinie, a wszystko o naiwności tych, którzy te apele do Gowina wygłaszają.
Wszystko się może zdarzyć, zwłaszcza jako następstwo pandemii, ale prawica jest dziś na etapie konsolidacji swojej władzy, bo wygrała wybory parlamentarne i prezydenckie. Kłóci się ze sobą i będzie tych kłótni coraz więcej, może nawet czeka Polskę rząd mniejszościowy, ale będzie zatrzymywać się przed granicą rozpadu rządu i przedterminowych wyborów. W końcu władza i synekury ich powstrzymają.

Wybór pola konfliktu – to dopiero kuriozum!

Bez emocji spróbujmy przyjrzeć się działaniu KO/PO. Bezdyskusyjnym jest, że to ugrupowanie proeuropejskie, ale najpierw grzmi o racji stanu i żąda od wszystkich głosowania ZA, żeby po kilku miesiącach już z tego zrezygnować. Opierając się na niezachwianym przekonaniu, że Ziobro nie dogada się z Kaczyńskim (sic!), żąda od innych, zwłaszcza proeuropejskiej Lewicy, by przeciągać sprawę ratyfikacji. Jakby tego było mało – KO/PO do konsultacji w sprawie KPO się nie przyłożyła, łagodnie mówiąc. Czyli zdaniem polityków PO i czołowych publicystów liberalnych, ugrupowania proeuropejskie mają wystąpić przeciwko swoim podstawowym wartościom, zaryzykować kłopoty z pieniędzmi, a nawet istnieniem samego Funduszu Odbudowy, bo może uda się odsunąć Kaczyńskiego, bo Ziobro mu się na pewno będzie stawiał do samego końca… Serio?

W ogniu walki nie dostrzeżono prostej, uczciwej alternatywy: nie mamy wielkiego wpływu na realizację KPO, podobnie, jak na inne programy RZĄDOWE. Popieramy ratyfikację bez zbędnych ceregieli, bo to ważne dla kraju. Idziemy – my, opozycja demokratyczna, swoim proeuropejskim kursem, staramy się o pieniądze dla Polski i w bonusie dostajemy mechanizm „pieniądze za praworządność” oraz argument, że przy ważnych sprawach jesteśmy w stanie walczyć wspólnie.

770 miliardów to tyle pieniędzy, że mało kto jest je w stanie sobie wyobrazić

Zasady ukierunkowania celów wydatkowania tego strumienia finansowania, zasady jego rozliczania, a w końcu samo przekazywanie środków jest uzgodnione przez Komisję Europejską z rządem. Jeśli za coś krytykować opozycję, to za brak wyjaśniania swoim wyborcom, ale i w ogóle polskiemu społeczeństwu jak ten Fundusz będzie dysponowany i rozliczany, na czym polegają ramy celów i zasady wydatkowania środków unijnych, a nie za „kapitulanctwo” i dostarczenie pieniędzy na „fundusz wyborczy PiS”. Wszyscy się teraz powołują na arcyciekawe opracowanie Fundacji Batorego o Rządowym Funduszu Inicjatyw Lokalnych. Okazało się bowiem, że w trzeciej transzy tego Funduszu, rząd ostentacyjnie faworyzował „swoich”, co ma być koronnym dowodem na poparcie tezy o KPO jako o pieniądzach dla PiS. Ale skutki takiej polityki PiS są takie, jak w moim okręgu wyborczym: PiS-owski burmistrz Rypina dostał mnóstwo kasy, co doprowadziło do białej gorączki sąsiednie Wąbrzeźno i Golub-Dobrzyń. Kaczyński uwielbia skłócać ludzi – niezadowolonych będzie znacznie więcej. Albo Kaczyński zmieni politykę, albo polityka zmieni Kaczyńskiego. I na koniec to Wąbrzeźno z Golubiem-Dobrzyniem zdecyduje, a nie gniewne pamflety i wnikliwe analizy zamieszczane w „wolnych mediach”.

Najbliżej modelowego zachowania był Hołownia

Hołownia nie podejmował dyskusji z rządem Zjednoczonej Prawicy, tylko jak przyszło co do czego – zagłosował za Funduszem Odbudowy i przeszedł nad tym do „porządku dziennego”. Nie rozumiem, po co Lewicy – mojemu klubowi parlamentarnemu – były negocjacje z rządem PiS, o których dowiedziałem się, jak pozostali posłowie, z komunikatu prasowego. To oczywiste, że popierałem i popieram ratyfikację ustawy umożliwiającej transfer 770 miliardów złotych do Polski, ale Lewica nie musiała płacić za to dwugodzinnymi (!) rozmowami z politykami partii symbolizującej wszystko, co najgorsze dla naszych wyborców: od mundurowych i „wykształciuchów” po feministki i środowiska LGBT+.

Jednak nawet z powyższym zastrzeżeniem sądzę, że Lewica ugrała swoje: Polska będzie miała 770 miliardów, potwierdziliśmy swój europejski kurs i będzie więcej instrumentów wdrażania praworządności wspieranych przez Komisję Europejską. Idźmy dalej…
Spoglądam na wzmocnionego tym głosowaniem Kaczyńskiego – ciekawe, co zrobi osłabionemu w ten sposób Ziobrze? Bo jeśli któryś z tej dwójki miałby zostać wyeliminowany, to ten słabszy… i wyeliminowany przecież nie przez opozycję.

Last, but not least: Platforma najpierw zaspała, a potem się zakiwała. Straciła koszulkę lidera i zdezorientowała swoich zwolenników. Wielu wyborców i Platformy i Lewicy, po zatwierdzaniu europejskiego Funduszu Odbudowy, w jego kontekście bieżącej polityki i wobec dyskusji medialnej wokół niego, jest dziś zdezorientowanych i głęboko poruszonych. A paradoksem jest, że niemoc Platformy najbardziej uderzyła w Lewicę. Przykro się oczywiście czyta posty, tweety i komentarze – pisane żółcią, ale „żółć” to przecież najbardziej polskie ze słów.