Pechowa trzynastka, czy współczesna choroba lewicowości ?

Zbliża się trzynasty rok działalności Stowarzyszenia „O” i chociaż nie jestem człowiekiem przesądnym, to dziwne zawirowanie zarówno personalne jak i merytoryczne, ciągłe poszukiwania tożsamości, rozdroża na których musimy dokonywać wyborów i wreszcie ogromne trudności w określaniu roli jaką możemy odegrać w życiu społeczno – politycznym, powodują dużą nerwowość wśród wielu z nas i niepotrzebne napięcia, które prowadzą do konfliktów. Jednocześnie zmuszają do refleksji i pytania co z nami dalej? Ilekroć szukam przyczyny tego stanu rzeczy, to wracam do źródeł i próbuję odpowiedzieć na pytanie, co nas tak naprawdę łączy? Jaki to fenomen, który pozwala na to, że mimo różnic zarówno tych pokoleniowych jak i światopoglądowych wspólnie dyskutujemy, spotykamy się i razem działamy.

Doszedłem do wniosku, że tym „czymś” są wartości. Wartości, które wynieśliśmy z uczelni podczas studiów i działalności studenckiej. Tolerancja, wrażliwość i sprawiedliwość społeczna, szacunek do wiedzy i drugiego człowieka, otwartość i odpowiedzialność, wreszcie koleżeńskość to uniwersalne pojęcia, ale jakiej nabierają mocy gdy ich przestrzegamy na co dzień!

To właśnie one do dziś stanowią o sile „O” jej wspólnocie myśli i ducha.

Ważnym elementem tej siły, jest struktura naszego stowarzyszenia, niepowtarzalna i niedostępna dla innych organizacji, a oparta o miasta akademickie w całej Polsce. „O” i atmosfera, która w niej panuje daje możliwość szerokich kontaktów interdyscyplinarnych umożliwiających nie tylko współpracę, ale również wymianę doświadczeń i poglądów we wszystkich interesujących nas sprawach.

Nie każdy z nas ma gruby notes z nazwiskami, nie każdy jest ważnym politykiem czy celebrytą, ale każdy z nas ma prawo do podtrzymywania starych przyjaźni i znajomości, a „O” ma nam w tym pomóc. To właśnie przywilej nie tylko dla wielkich ,ale dla nas wszystkich, bo to właśnie my jesteśmy tym grubym notesem z nazwiskami, nie niszczmy tego, tylko chrońmy i pielęgnujmy.

Innym ważnym elementem jest obecność w naszym środowisku wielu wybitnych osobowości ze świata nauki, kultury, gospodarki i polityki. Ludzi sukcesu, wizjonerów i pragmatyków, ludzi uznanych na arenie polskiej i międzynarodowej, to są nasze ikony o które trzeba dbać i je chronić.

Jeżeli którąkolwiek z tych sił osłabimy sami będziemy słabi.

Dlatego, nie mogę zrozumieć jak kwestie polityczne, różnice w ocenie partii czy ludzi ,mogą poróżnić przyjaciół i zachwiać wiarę we wspólnotę „O”. I nie mam zamiaru wskazywać, ani szukać winnych, chcę tylko przypomnieć o wartościach, które nas kiedyś połączyły. Od ludzi „O” oczekuję czegoś więcej niż populizmu i małostkowości. Gotowość do szerokiej współpracy dla dobra wspólnego była i jest dewizą tego środowiska i niech tak pozostanie, a osobiste spory i nieporozumienia nie powinny tego zmieniać ani osłabiać stowarzyszenia. „O” jest dobrem wspólnym i wartością samą w sobie i nikt nie może jej traktować instrumentalnie dla doraźnych politycznych potrzeb,”O” nie może być kartą przetargową w toczących się kłótniach na lewicy.”O” jest własnością pokoleń bez względu na to czy się to komuś podoba, czy nie.

Różnijmy się, sprzeczajmy, dyskutujmy, ale szanujmy się nawzajem, nie obrażajmy się na siebie i całe pokolenia. To jest nasz matecznik do którego zawsze można wrócić.

Dlatego apeluję i poddaję pod rozwagę szeroko rozumianemu kierownictwu „O” do którego sam należę, jak i jej ikonom, ludziom obdarzonym przez nas wielkim szacunkiem. często przez nas wspieranych o refleksję nad obecną kondycją „O” i oczekiwaniami jej członków. Czas skończyć z niedomówieniami i pretensjami, należy usiąść przy stole i od nowa omówić wzajemne relacje. I wolę, to wszystko zwalić na karb pechowej trzynastki niż myśleć, że to typowe objawy współczesnej choroby lewicowości, gdzie osobiste ambicje zżerają idee.

Mam nadzieję, że Kongres i frekwencja na nim zaproszonych gości rozwieje moje wątpliwości i pokaże co tak naprawdę jest dla nas ważne.

Andrzej Orecki -jeden z Was