Nim stworzycie „potworka”
kilka refleksji po panelu o przyszłości lewicy w „Hybrydach” 23.04.2015
Kiedy w trakcie spotkania zostałem poproszony o napisanie paru słów na temat panelu „uzdrowicieli polskiej lewicy”, który miał miejsce w trakcie corocznego spotkania „Ordynackiej” w Hybrydach, nie podszedłem do tego z entuzjazmem. No bo cóż mnie „maluczkiemu” do zawodowych polityków i celebrytów sceny politycznej. Z drugiej strony nie byłbym uczciwy wobec samego siebie i tych wszystkich, których w swych artykułach namawiałem do budowania nowoczesnego państwa i zgody na lewicy, gdybym tego nie zrobił i siedział cicho. I chociaż moje teksty, gdzieś są pochowane w zakładkach i ukryte w czeluściach na stronie „Ordynackiej”, to ich treści są jak najbardziej aktualne, a proroctwa w nich zawarte ziszczają się jak zły sen. I to nie za przyczyną sił nadprzyrodzonych, tylko tzw. pragmatyzmu politycznego i ludzkich ułomności.
Dlatego też, z ciekawością czekałem na przebieg dyskusji, licząc po cichu na przełom w myśleniu o przyszłości formacji lewicowych w Polsce. Jakież było moje rozczarowanie, gdy zamiast rzeczowej dyskusji na temat koniecznych zmian jakie powinny zajść w kraju, czy poszukiwania wspólnych wyzwań dla przyszłej koalicji lub nowego ugrupowania usłyszałem
Mnóstwo sloganów, wzajemnych oskarżeń i prób obrony własnych pozycji
Słuchając tego, zdałem sobie sprawę, że nic do nich nie dotarło. Dlatego tak krytycznie oceniam samo spotkanie i obecnych tam liderów lewicy, którzy poza dobrym samopoczuciem i przekonaniem o swej wielkości i nieomylności nie chcą przyjąć do wiadomości, że tzw. społeczeństwo nie jest zainteresowane ich bezideowymi sporami o władzę i „przywództwo na lewicy”. Ba, nie jest też nawet zainteresowane nimi samymi, o czym świadczą coraz niższe notowania sondażowe i wypowiedzi wielu ludzi do tej pory z lewicą sympatyzujących.
I trudno się dziwić, bo jak długo można żyć przeszłością i napawać się sukcesami byłych rządów. Jak długo można słuchać o zdrajcach i rozłamowcach, o wspaniałych programach pochowanych w szafach i walkach personalnych wyniszczających nie tylko liderów, ale również demolujący lewicowy elektorat.
Zmierzacie panie i panowie do samounicestwienia
co wielu adwersarzy lewicy w polityce i publicystyce przyprawia o dobry humor, ale dla wielu ludzi jest zapowiedzią utraty poczucia życiowego bezpieczeństwa i elementarnej sprawiedliwości.
I choć na pozór wasze dążenia do utworzenia koalicji wyborczej, czy innego sojuszu powinny się spotkać z zainteresowaniem wyborców i sympatyków, to już retoryka tych spotkań jednoznacznie ukazuje faktyczny cel, jakim jest lista wyborcza i miejsce, które można na niej zająć w kontekście współczesnej ordynacji wyborczej.
W ten sposób nie powstanie żadna koalicja czy ugrupowanie, ani partia polityczna, która będzie mogła liczyć na jakieś szersze poparcie społeczne. Bo takie ugrupowania, które powstają z koniunkturalnych przymiarek, matematycznych układanek, czy politycznych ustawek nie mają najmniejszych szans na poparcie wyborcze i odegranie jakiejkolwiek roli na scenie politycznej.
Trzeba jak najszybciej zapomnieć o powołaniu takiego „potworka”, w którym główną rolę odgrywają osobiste ambicje i koniunkturalne interesy polityków.
Nowa koalicja, czy ugrupowanie lewicowe może powstać, tylko z przesłanek merytorycznych,
ideowych i buntu przeciwko obecnej polityce państwa, zarówno tej zewnętrznej jak i wewnętrznej. Z buntu przeciwko polityce zagranicznej, coraz bardziej sytuującej nas jako państwo buforowe
narażone na niebezpieczeństwo wojny i konflikty sąsiedzkie. Z buntu przeciwko polityce gospodarczej, robiącej z naszego kraju rynek zbytu dla zagranicznych towarów i usług, pozbawiając go jednocześnie wykształconej kadry, emigrującej w poszukiwaniu lepszej pracy za granicą. Z buntu przeciwko nieprzygotowaniu długofalowej polityki demograficznej i stworzeniu rzeczywistej perspektywy młodemu pokoleniu. Z buntu przeciwko braku systemowych rozwiązań dla starzejącego się społeczeństwa, pozbawionego poczucia bezpieczeństwa i godnego życia. Z buntu przeciwko rozpasaniu klasy politycznej, arogancji władzy i zbiurokratyzowanemu państwu. Z buntu przeciwko poczuciu braku sprawiedliwości i utraty zaufania do przedstawicieli prawa. Z buntu przeciwko polityce zdrowotnej, oświatowej i społecznej itp. itd.
Szansę na sukces lewica będzie mieć tylko wtedy, gdy odpowie na wyzwania rzeczywistości
Tylko jeśli potrafimy je zdefiniować i wskażemy obszary koniecznych zmian, pokażemy co chcemy zrobić, z kim i w czyim imieniu to polityczny wysiłek ma sens. Bowiem tylko taka partia, koalicja, czy ugrupowanie, które podejmie trud naprawy Rzeczypospolitej może sobie wywalczyć godne miejsce na scenie politycznej i tylko wtedy może liczyć na zdobycie zaufania potencjalnych wyborców i poparcie w zbliżających się wyborach. Chcę przez to powiedzieć, że tylko taka partia lewicowa ma szansę zaistnieć, której przekaz ideowy będzie oparty na walce o dobro i bezpieczeństwo drugiego człowieka, a nie na partykularyzmie i osobistych korzyściach.
Odpowiedzcie więc sobie na pytanie, czy jesteście w stanie podjąć się tego wyzwania, odrzucając wzajemną niechęć i animozje, zapominając o urazach i własnych ambicjach, a skupiając się
wokół sprawy najważniejszej jaką jest przyszłość Polski. Odpowiedzcie sobie również na pytanie, czy jesteście gotowi szukać konsensusu, by wspólnie wypracować i przedstawić społeczeństwu program spełniający jego ambicje i zaspakajający dążenia i aspiracje obywateli.
Jeżeli odpowiecie na te pytania twierdząco, to myślę, że znajdziecie wielu sojuszników , również
w nas – ludziach „Ordynackiej”. Nasze dotychczasowe życie, dystans do obecnej sceny politycznej, doświadczenie, łatwość nawiązywania kontaktów, wiedza i kreatywność, wszystko to, przekonuje, że
„Ordynacka” może odegrać rolę katalizatora
we wspólnych rozmowach i w stworzeniu nowej jakości na scenie politycznej, za którą bez wstydu będzie się mogło opowiedzieć, każde pokolenie i środowisko znajdujące tam wartości i drogę rozwoju dla siebie oraz swoich bliskich. Nadszedł czas pokory i pozytywistycznej pracy dla wszystkich, którym bliskie są ideały centro-lewicy. Taka jest potrzeba chwili i nie ma co się obrażać na rzeczywistość, tylko w niej uczestniczyć. Nie wiem, czy nam się to uda, nie wiem jak się potoczą losy polskiej lewicy, ale wiem, że już dzisiaj trzeba budować alternatywę. Także dlatego by nie tworzyli jej inni, którzy po raz kolejny zawodzą nasze zaufanie.