Lukács jako ideolog estetyczny był koszmarnym filistrem, który obstalował wzorzec forsowany następnie przez stalinowski socrealizm. Pod koniec lat 30. Brecht poddał ten model miażdżącej krytyce, która jednak w samej epoce nie ujrzała światła dziennego – w „demoludach” opublikowano ją dopiero pod koniec lat 60.
Istota ideowa socrealizmu
W skrócie. Tam, gdzie modelem dla realizmu mają być Balzak i Tołstoj, uwspółcześnieni jedynie przez aktualne rekwizyty (takie są założenia Lukácsa) — dochodzi do katastrofy artystycznej i politycznej. Oto bowiem sztuka czysto burżuazyjna ma determinować sztukę klasy walczącej z burżuazyjnymi schematami myślenia i działania.
To sprzeczność i regres. Sprzeczność, ponieważ nie da się znieść „burżuazyjności” zachowując jej estetyczną hegemonię w procesie obrazowania, a zatem w efekcie – współtworzenia życia społeczno-politycznego. Regres, bo dziewiętnastowieczny typ realizmu cofa wyobraźnię mas do etapów, które postępowy socjalizm powinien jak najszybciej zostawić za sobą.
W rezultacie socrealizm Lukácsowski, deklaratywnie walczący z „formalizmem”, sam staje się beznadziejnie „formalistyczny”. Do tej diagnozy Brechta dodałbym następującą obserwację. Lukács wpada dokładnie w tę pułapkę, jaką sam opisał w eseju „Marks a próchnica ideologiczna”. Ideologia burżuazji staje się „spróchniała” wtedy, gdy zmienia się w konwencjonalną scholastykę, zredukowaną do funkcji apologetycznej — do afirmowania obrazów rzeczywistości produkowanych przez aktualnie rządzącą klasę lub klikę. Jak wiemy, dokładnie taki los przypadł w udziale socrealizmowi.
Po co wracać do tamtej debaty?
Głównie z powodu dwóch kontrpropozycji wysuniętych przez Brechta. Chodzi o pojęcia sztuki „popularnej” oraz „realistycznej”. „Popularny” powinien znaczyć: „reprezentujący najbardziej progresywne warstwy ludowe” i za pośrednictwem tej progresywności aspirujący do postępowego przywództwa. Innymi słowy, „popularny” („ludowy”, „masowy”) ma oznaczać — awangardowy.
Pod drugie, „realistyczny”. Ten typ przedstawienia nie ma nic wspólnego z tradycyjnym mimetyzmem. Zakłada natomiast krytyczną wynalazczość. Brechtowski „realista” — po pierwsze — odkrywa dominujące kompleksy przyczynowe, które w danym momencie formatują zbiorową oraz jednostkową świadomość. Jednocześnie demaskuje hegemoniczne modele przedstawiania życia społecznego (funkcja heurystyczna-hermeneutyczna). A po drugie — mocno akcentuje „elementy rozowjowe”. Umożliwia przez to jednostkom i kolektywom twórczą pracę z poznawczo-politycznymi konkretami i abstrakcjami (uwaga: kreowanie abstrakcji jest ważną funkcją „realizmu”).
Postulaty te są aktualne również i dzisiaj, ponieważ Kultura masowa stała się konserwatywnie „socrealistyczna”. Dominują w niej mimetyzmy aktywujące u odbiorców odruchy warunkowe (poznawcze, polityczne) w konfrontacji z kluczowymi wyzwaniami dziejowymi. Kinematografia czy dziennikarstwo mainstreamowe (dwa wielkie agregaty „socrealizmu”) okazują się mimetyczne o tyle, o ile odzwierciedlają i reprodukują sprzężenia zwrotne atawizmów będących reakcjami na zasadnicze kryzysy epoki. Wśród tych atawizmów wiodące role grają: polityka tożsamości, familizm, ksenofobia, nacjonalizm, darwinizm, estetyki „źródeł”, regresywne ekologie i new-age’owe mistycyzmy. Współtworzą one poetykę dominującą: hiperrealizm post/apokaliptyczny. Post-a-po to socrealizm trzeciej dekady XXI wieku.
Wspierajmy awangardę !!!
Aby się z socrealizmem rozprawić, potrzebujemy prawdziwie awangardowej kultury popularnej. Pytanie, kto ją sfinansuje i będzie konsumował? Póki co radykalni „realiści” nie mają wielu powodów do nadziei: na awangardę brak popytu wśród ludu i elit.
Czeka nas długi marsz przez pustynne katakumby. Wytrwajmy!