W Serbii trwa dyskusja wokół Kosowa

KOSOWO, znowu jest jednym z tematów wiodącym w belgradzkich internetowych mass mediach. Tym razem za sprawą Vladimira Kosticia, przewodniczącego Serbskiej Akademii Nauk i Sztuk (SANU) i prawosławnego biskupa Grigorije.

Kosovu Istina o

Prof. Kostić jakiś czas temu, nie po raz pierwszy zresztą, powiedział w serbskiej internetowej telewizji Newsmax Adria, że „Kosowo nie jest serbskie”. Od razu dodam, że Newsmax Adria jest powiązana z amerykańską wpływową konserwatywną organizacją medialną Christophera Ruddy z Florydy, mającego ponoć powiązania z Donaldem Trumpem.

Parę dni temu na tę wypowiedź Kosticia, wręcz bezpardonowo zareagował biskup Grigorije. Ni mniej, ni więcej oświadczył on: zgromadzę młodych ludzi, wykształconych, inteligentnych, uczciwych i odważnych, którzy stworzą w Serbii system prawny, w którym nic już nie będzie zależało od jednej osoby. Kostić nie ma racji. Kosowo jest wciąż nasze. No i zagotowało się, bo Serbska Cerkiew Prawosławna (SPC) jest chyba teraz jedyną tam strukturą, dla której okupowane przez Albańczyków Kosowo i Metochia, jest „kolebką serbskiego prawosławia” i „świętą serbską Jerozolimą”. A SANU nie cieszy się wśród wielu Serbów dobrą opinią, bo uważają, że za dużo w niej ukrytych interesów. Sporo więc miejscowych środowisk czeka wreszcie na dymisję Kosticia. Biskupowi też już się oberwało, bo raczył przy okazji sporu z Kosticiem oświadczyć, że w Serbii buduje się za dużo cerkwi, a w miejscowych szpitalach są zbyt wielkie zaniedbania, brakuje nawet papieru i ręczników. Hierarchowie prawosławni nie wytrzymali i mu pogrozili, że miesza się w nie swoje sprawy.

Grigorije jest od 2018 roku biskupem niemieckim SPC, pochodzi z Vareš w Bośni i Hercegowinie. Prof. Vladimir Kostić jest lekarzem neurologiem, wykłada na Wydziałem Medycznym Uniwersytetu Belgradzkiego. Przewodniczącym SANU jest od 2015 roku.