Wspomnienie o Józefie Oleksym

9-tego stycznia minęła rocznica śmierci Józefa Oleksego. Polityka, działacza państwowego, premiera, przywódcy, przyjaciela. Józef był potrzebny wszędzie … jak mówiła popularna anegdota. I naprawdę był.

Od niego uczyłem się zauważania obecności przyjaciół w tłumie, dostrzegania rzeczy małych lecz ważnych w Wielkich Sprawach i priorytetach … On nas uczył używania finezyjnego humoru i bogatego słownictwa.

Wypowiedzi i wystąpienia to sztuka intelektualna – nie werbalna. Cieszę się że zwrócił moją uwagę na to, że szacunek dla drugiego człowieka wyraża się oprócz stroju także poprzez sposób wypowiadania myśli. Zakładał, że otacza się ludźmi mądrymi i nadążającymi za jego wywodami, a dla tych w ariergardzie miał zawsze anegdotę lub żart. Raczej nie opowiadał dowcipów, natomiast miał właśnie tysiące anegdot na podorędziu i wszystko niemalże było faktem, a on to pamiętał… Znam tylko jeszcze jedną osobę o takiej przenikliwości oraz pamięci do twarzy i zdarzeń – też zresztą Józka przyjaciela – to Aleksander Kwaśniewski. Większość swej politycznej drogi obaj Panowie przeszli zresztą razem.

Józef jest obecny w moim życiu od 1976 roku wtedy jeszcze jako kawaler – uczył mnie jak wygrać w pokera przegrywając. I potem wiele lat imponował mi swoja erudycją, błyskotliwą inteligencją, humorem i lojalnością. Choć znam takich którzy to chcieliby kwestionować – ja stanowczo zaprzeczam i dowodzę swoją wieloletnią z Nim przyjaźnią, chociaż bywały chwile trudne – jak mawia dziś klasyk… Kiedy ustaliliśmy nasze Nowosądeckie korzenie i spotykaliśmy się tam przy okazji Zaduszek – nasza więź bardzo się umocniła bo Józek, podobnie jak ja, wielką wagę przywiązywał do korzeni i dziedzictwa. Nowosądeczanie zresztą pielęgnują pamięć o Nim, choć nie jest to raczej region lewicujący.

Majeczce, jego żonie ślę całusy i podziękowanie za wieloletnią troskliwą opiekę nad ikoną naszej studenckości i lewicowości. No i za uratowanie studenta Józefa z toni wód mazurskich co niewątpliwie pozostawiło w jego mentalności ślad na zawsze. Potrafił jednak pokonywać tę słabość wsiadając z nami na katamaran i demonstrując zaufanie do przyjaciela, że go nie utopi. Lubił wodę chociaż nie nauczył się pływać do końca. Wystarczyło mu tej umiejętności jednak na pokonywanie sztormów jakim musiał podołać w swoim życiu codziennym. A Los go nie oszczędzał.

Piszmy o nim, wspominajmy go biesiadując. Opowiadajmy anegdoty, nie tylko te, których był bohaterem – bo to lubił najbardziej – nasz mentor i przyjaciel – JÓZEF OLEKSY.

A teraz niech każdy, kto go pamięta, wyobrazi sobie tę sympatyczną, jakże charakterystyczną postać i przypomni chociaż jedną chwile spotkania z Nim. To wspomnienie na pewno będzie pogodne i da nam dobra energie choćby do końca dnia !