Andrzej Śmigielski

Andrzej Śmigielski

Zmarł Andrzej Śmigielski – „Śmigiel”. Człowiek nietuzinkowy i świetny kompan.

Ostatnio miał kłopoty zdrowotne, ale powoli z nich wychodził. Śmierć przyszła niespodzianie. Zetknąłem się z nim po raz pierwszy w 1995 roku w Iławie, na Złotej Tarce. Może to nastąpiło nawet wcześniej, obydwaj przecież chodziliśmy po korytarzach i biurach na Ordynackiej. Andrzej, mimo iż był studentem i absolwentem warszawskiej ASP związał się z klubem „Stodoła”. Laureat licznych konkursów i przeglądów kabaretowych wykorzystał swój talent wiążąc się jako konferansjer ze Złotą Tarkę i jazzem tradycyjnym. Stworzył z Markiem Gołębiowskim niezapomnianą parę jazzowych wodzirejów.

„Śmigiel” od początku „iławskiej epoki” Old Jazz Meeting, z małymi przerwami, towarzyszył jazzmanom na tym festiwalu. Jego oczkiem w głowie był konkurs o Nagrodę Złotej Tarki. Bardzo przeżywał, kiedy go brakowało w Iławie. Niejednokrotnie dyskutowaliśmy na ten temat, Andrzej, jeśli chodzi o konkurs, był bardzo radykalny, wszelkimi sposobami starałem się, by w wyniku podejmowanych przez niego działań nie wylano dziecka z kąpielą, Old Jazz Meeting nie istnieje przecież bez Złotej Tarki – rozpoznawalnej marki całego tego jazzowego przedsięwzięcia.
Ostatnio Andrzej skupił się na swej twórczości malarskiej. Z grupą znajomych i przyjaciół założył Wspólnotę Artystyczną Asocjacja 28/30. Wystawy, działalność związkowa w Okręgu Warszawskim ZPAP i propagowanie twórczości Asocjacji pochłonęły go prawie bez reszty. Pomogłem mu przy realizacji strony internetowej grupy (http://asocjacja28-30.pl/). Przez pewien czas spotykaliśmy się regularnie. Przy szklaneczce whisky rozmawialiśmy o malarstwie, Złotej Tarce i studenckiej przeszłości. Strona pod względem kontentu nie jest jeszcze ukończona. Prace nad nią przerwała choroba Andrzeja. Formalnie Andrzej jest jej właścicielem. To on był motorem jej tworzenia i sponsorem.
Kontaktowaliśmy się za pomocą face’a, czekałem na moment, kiedy będę mógł z nim telefonicznie umówić się na spotkanie. Nie umówię się. W smartfonie przybył jeszcze jeden numer, który nigdy już nie zadzwoni. W lodówce w moim biurze stoi niedokończona butelka whisky.