Czasami nazywany też bundz. Dziś zaserwowałem go sobie na śniadanie z chlebem posmarowanym masłem, i ze szczypiorkiem. Do tego kawka.
Bunc to ser z mleka owczego. Ma kształt bochenka i pokryty jest delikatną skórką. Zwłaszcza ten wyrabiany w maju jest przysmakiem, rarytasem. U nas do kupienia tylko w czasie wypasu owiec w górach, poza zagrodą. Trochę w smaku przypomina mozzarellę. W 2005 roku wpisany został na listę produktów tradycyjnych.
Wytwarza się go w bacówkach, ręcznie. Zalane mleko doprowadza się do ścięcia białka przez enzymy, zawarte w podpuszczce, wyodrębnionej z żołądków cieląt. Powstały skrzep parzy się następnie przez kilka minut w temperaturze około 70 st. C. Na koniec odcedza się gotowy ser na płótno.
Kupując go z drugiej ręki trzeba uważać, bo można trafić na mieszany, z mleka owczego i krowiego. Mnie taki akurat nie podchodzi. Lubię świeży, łagodny i maślany.