Monika Strzępka, reżyserka teatralna, laureatka Paszportu „Polityki” za rok 2010 (razem z Pawłem Demirskim), wygrała w 2022 roku konkurs na dyrektorkę Teatru Dramatycznego w Warszawie. Prawica uznała rozstrzygnięcie konkursu za lewicową prowokację – w rezultacie wojewoda mazowiecki odwołał ją ze stanowiska. W kwietniu 2023 Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie przywrócił Strzępkę na stanowisko.
w spektaklach uderzała w kapitalistyczną transformację, traumatyzującą najsłabszych
Reżyserkę głośnego spektaklu W imię Jakuba S. (2011), uwspółcześniającego figurę Szeli, często postrzegano jako lewicująca skandalistkę. Dziś krytykowany jest jej folwarczny i neoliberalny styl zarządzania w przejętym teatrze, kłócący się z „troskliwym” emploi. „Ja nie chcę być mamusią, która ma 46 cycków i każdego wykarmi” — miała oznajmiać Monika Strzępka 46 aktorom, których kobiecy „kolektyw” kierujący teatrem, przeznaczył do odstrzału.
Abstrahując od literalnej wiary lub niewiary w doniesienia i płynący przekaz, trzeba powiedzieć mocno: w tej sytuacji pora na ekshumację sztuk Iredyńskiego. Na początek powinna pójść „Trzecia pierś” — pamflet na progresywną komunę. Potem „Ofiara w bóstwo przemieniona” — cios w samo jądro, a raczej waginet kobiecego kolektywu. Deserem niech będzie oldskulowo seksistowska: „Sama słodycz”.
krytyka powinna być Heglowska
Bez względu na to, czy „kolektyw” Strzępki rzeczywiście zmuszał aktorów do uczestnictwa w misteriach „okadzania teatru szałwią”, czy też wywiad w Onecie jest tabloidowym polowaniem na czarownice – awangardową tricksterkę – nową dyrektorkę Dramatycznego, nieakceptowalną przez stołecznych filistrów — warto Strzępce zrobić Heglowską skopię.
Nowy spektakl w Dramatycznym to „Heksy” wg Aleksandry Szpili. Decyzja o adaptacji „Heks” to fajny gest programowy. Ale przy całej taktycznej sympatii, jaką żywię dla Szpili i jej afektywno-leksykalnej ekscesywności, traktuję figurę „heksy” ze strategicznym sceptycyzmem. Problem polega na tym, że jej racjonalność (zdrowy odruch uzasadnionej wściekłości, która nie cenzuruje siebie pod dyktando formatów emocjonalnych i estetycznych, obstalowanych przez reżim) jest przygodna i powierzchowna. Jądrem feminizującego „czarownictwa” okazuje się irracjonalizm.
Podręcznikowo wyjaśnia to Hegel w pierwszym tomie „Wykładów z historii religii”. Kult czarownictwa to taki moment w rozwoju ludzkiej samowiedzy, kiedy człowiek bezpośrednio bezsilny, niezdolny do zmuszenia zewnętrznych i często wrogich żywiołów do służenia mu na każde subiektywne skinienie — cofa się w obszar naiwnych marzeń o mocy. Heglowski szaman rzuca się z nożem na chmury.
Cała ta magiczna performatyka to autokompensacja, jaką funduje sobie „czarownica”. To podmiotowość zniewolona poczuciem bezsilności, a zarazem wierząca w sprawczość bez konieczności kompromisowego dialogu z „niewiernymi” ludźmi, rzeczami, realiami. W tym sensie, na poziomie najbardziej ogólnym, „czarownictwem” okazuje się każdy radykalizm.
nie ma rewolucji bez udziału udziału „szamanów” i „heks”
Bo to szamani i czarownice wierzą, że rzekomo niedosiężny wróg może być jednak ugodzony, czasem bezpośrednio i celnie archaicznymi i pozornie bezużytecznymi narzędziami, jakimi aktualnie dysponuje rozwścieczona wola zmiany. Rewolucje potrzebują więc „czarownic” i ich płomiennej wiary, wpisanej jednak w porządek racjonalnego myślenia i działania. Nie będzie racjonalnej rewolucji tam, gdzie „czarownicom” brakuje autokrytycyzmu, gdzie nie można ich krytykować, gdzie „heksy” stają się despotycznym „dyrektoriatem-kolektywem”.
Jednym z pierwszych i nieomylnych znaków takiego procesu bywa regres retoryczny, powrót do kultu poetyk i rytuałów literalnie „magicznych”, np. do dosłownej wiary w istnienie zbawiennej energii skumulowanej w ziemi, w drzewach, w ludzkich i zwierzęcych płynach ustrojowych.
przypadek feminizmu „magicznego”
Agnieszka Szpila jest tu figurą podręcznikową o tyle, o ile kreuje samą siebie na „ofiarę w bóstwo przemienioną”. Spektaklem na podstawie swojej powieści „Heksy”przekształca własną bezsilność („niepełnosprawność” swoją i swoich dzieci w konfrontacji z domniemaną niedosiężnością systemowych „chmur” – walką z niereformowalnym panującym reżimem socjalno-politycznym) — w medialne pudło rezonansowe do nagłaśniania sloganów, reklamujących „kobiecą” wspólnotowość, solidarność, rzekomo „czułą” sprawczość itp. Czy ten megafon ma wpływ na „chmury”, to kwestia dyskusyjna. W przypadku Szpili jest natomiast bezdyskusyjnie skutecznym narzędziem autopromocji.
Strzępka naśladuje ją w Dramatycznym. Konkurs na dyrektorkę wygrała, sprzedając komisji zdartą płytę kompilacji feministycznych komunałów empatyczno-solidarnościowo-wspólnotowych.
demonstracja, ekspiacja, gadanie
Póki co ani Polska, ani Dramatyczny nie zmieniły się od tego na lepsze. Adorno twierdził, że od gadaniny o wzniosłości świat nie robi się bardziej wzniosły. Tymczasem z doniesień medialnych wynika, że model zarządzania w przejętym Teatrze Dramatycznym jest do bólu staropolski: folwarczno-neoliberalny, ale z eko-magiczną aurą.
Czy tym sposobem Strzępka pomoże czy zaszkodzi własnej karierze? Ciąg dalszy z pewnością nastąpi.