(na rys. karykatura Max Stirner’a z czasu jego studiów w Berlinie)
Rosnąca inflacja i stopy procentowe konfrontują nas z rzeczywistością, jak dotąd skrzętnie lekceważoną przez liberalne media. Okazuje się, że złotówkowicze znaleźli się w sytuacji frankowiczów, a 90 procent kredytów hipotecznych ma zmienną stopę procentową. Jest to sytuacja wyjątkowa w UE, ponieważ w większości państw Unii kredyty hipoteczne wiążą się ze stałym oprocentowaniem. Dodajmy informację, że 3/4 mieszkań kupuje się u nas na kredyt.
Właściciele mieszkań ze spłacanym kredytem hipotecznym nie znają dnia, ani godziny. Najmniejsza fluktuacja na „wolnym rynku” może osłabić ich zdolność kredytową, a co za tym idzie — zagrozić ich prawu do własności mieszkania.
to nie neoliberalny kapitalizm jest szwarccharakterem
W powszechnym mniemaniu to „socjaliści” dybią na własność osobistą: oni chcą nas wywłaszczać, oni nam będą „zabierać”. Ta dysproporcja między prześlepionym zagrożeniem realnym a oderwanymi od realiów fobiami, wyolbrzymianymi przez medialne pudła rezonansowe — po raz kolejny potwierdza aktualność klasycznej maksymy Marksowskiej. „Myśli klasy panującej są w każdej epoce myślami panującymi, tzn. że ta klasa, która jest w społeczeństwie panującą siłą materialną, stanowi zarazem jego panującą siłę duchową”. Właściciele wielkiego kapitału wytwarzają nie tylko korzystną dla siebie hierarchię stosunków własnościowych i produkcyjnych (prywatyzując zyski i uspołeczniając koszty oraz straty) — lecz również produkują dominujące wyobrażenia społeczne. W hierarchii tych wyobrażeń to nie realny kapitalizm, np. bank żerujący na podstawowej potrzebie, jaką jest potrzeba posiadania własnego mieszkania — jawi się jako prawdziwy wróg większości właścicieli.
wrogiem będzie każda krytyka i korekta aktualnie dominującego modelu kapitalizmu
Co ciekawe, neoliberalizm wcale nie musi być krytykowany wyłącznie z pozycji socjalistycznych. Libertarianizm także bywa radykalnym narzędziem. Już w I poł XIX w. Max Stirner zauważył, że liberalna ideologia posiadania prowadzi do dominacji tzw. gówno-własności. Jej panowanie ma charakter neofeudalny. Liberałowie rzekomo zabiegają o to, by każdy „był sobie panem na swojej ziemi, choćby miałaby to być działka tak niewielka, że odchody tylko jednego człowieka wystarczyłaby do jej użyźnienia. (Jak ten chłop, który ożenił się na starość, by móc „skorzystać z ekskrementów swojej żony”). Niech będzie nawet najmniejsza, byle tylko mieć coś własnego, a mianowicie szanowaną własność! Im więcej takich właścicieli, takich małorolnych, tym więcej „ludzi wolnych i dobrych patriotów” będzie miało państwo”.
Stirner gra tu ze słowem „Landsasse” (oznaczającym posiadacza własności ziemskiej) — zmieniając je na „Kotsasse”. „Kot” po niemiecku znaczy: ekskrementy.kotsassen to w istocie „małorolni” stający się gównorolnymi.
Ich „szanowana własność” jest w gruncie rzeczy iluzją. Liberalny kapitalizm („jak wszystko, co religijne”) tylko z pozoru „stawia na poszanowanie” (np. własności). Tymczasem tak naprawdę nie tylko wielki kapitał, lecz nade wszystko generalne prawa kapitalizmu „nie mają poszanowania dla niczego”. Dlatego „codziennie małe mienie przechodzi w ręce wielkich posiadaczy, którzy „ludzi wolnych” zamieniają w dniówkarzy”.
możność – zamożnością
Stirner sugeruje, by w takim układzie uwolnić się od liberalnej ideologii posiadania. Zamiast fetyszyzować spłachetek „mojej pozornie własnej ziemi”, powinienem domagać się czegoś innego. Muszę akumulować „możność” („vermögen”). „Vermögen” oznacza tyleż majątek, co władność będącą możnością działania i osiągania suwerennie wybieranych celów. Prawdziwie zamożny jest ten, kto posiada jak najwięcej możności. „A więc twój majątek to to, co możesz!”
Wykrzyknik zostaje poprzedzony pytaniem. „Jestże prawdą, jak mniemają komuniści, że moja praca jest mym jedynym majątkiem? A może jest nim to wszystko, do czego jestem zdolny?”
Ta libertariańska wątpliwość okazuje się nieuzasadniona o tyle, o ile z perspektywy klasycznego marksizmu źródłem bogactwa będzie nie sama praca („Krytyka programu gotajskiego”), a raczej potencjały i siły wytwórcze. Marksowski komunizm, owszem, dąży do uwolnienia pracy od jarzma „dniówkarstwa” (marksizm to negacja przymusu pracy najemnej). Przede wszystkim chce jednak wyzwolić kreatywne możliwości jednostki. Ponieważ kapitalizm je więzi i tłumi, więc musi być zniesiony: w celu prawdziwej liberalizacji.
W tym punkcie progresywny komunizm może (wbrew mniemaniom zarówno Marksa jak Stirnera) wejść w alians z progresywnym libertarianizmem.
Ale to już temat na kolejną gawędę. Walka trwa !