– Co znaczy słowo hajmat?
– Pochodzi ono z niemieckiego, choć tam zapisuje się je Heimat. Co znaczy? Przytoczę może sam początek Hajmatu: „Wyjaśnić Polakowi, czym jest Hajmat, to jak wyjaśnić Papuasowi, czym jest bigos. Można próbować, ale po co? I tak nie zrozumie. Bo żeby zrozumieć smak trzeba poczuć; opowiedzieć się nie da ani Papuasowi smaku bigosu, ani Polakowi istoty Hajmatu. Tak jak Papuasowi nic nie powie, że bigos to z grubsza rzecz biorąc uduszona razem kapusta i mięso – plus przyprawy – tak Polak nie pojmie, że Hajmat to ojczyzna ważniejsza od Ojczyzny.” Polacy nie do końca potrafią zrozumieć, co znaczył hitlerowski slogan Ein Reich, ein Volk, ein Fuehrer. No bo co niby znaczy ein Volk, jeden naród? Ale w archetypie kulturowym Niemców to odwołanie się do zupełnie nowego sposobu myślenia. Bo przedtem wszyscy oni niby byli Niemcami, ale jednak bardziej niż Niemcami byli Bawarczykami, Sasami, Prusakami, Szwabami, Austriakami. Vaterlandem, czyli wspólną ojczyzną ich wszystkich były Niemcy, ale o wiele ważniejsza była ta ojczyzna mniejsza czyli Bawaria, Austria, Saksonia i tak dalej. Po wojnie w Niemczech znów Heimat stał się dla większości Niemców ważniejszy od Vaterlandu, w przypadku Austriaków Heimat z Vaterlandem zlał się w jedno. My Ślązacy mamy świetnie zakorzenione rozumienie Heimatu, zresztą dla nas, trochę jak dla Austriaków, jest czymś pomiędzy tą ojczyzną większą, jedyną, a mniejszą. Dla nas Hajmatem jest Górny Śląsk, i on jest naszą ojczyzną, mniej nas zaś interesuje, czy leży akurat w Polsce, czy w Niemczech, czy w Czechach. Tak naprawdę każde z tych państw traktujemy trochę jak nasze, a trochę nie nasze.
– Z tego by wynikało, że twój „Hajmat” to jakiś traktat polityczno-filozoficzny, a przecież jest to powieść…
– Ale pokazująca właśnie zakorzenienie Ślązaków w swoim Hajmacie. Poczucie odrębności, czasami niechęci wobec Polski i Polaków. Polska narracja opowiada o powstaniach śląskich, kiedy to nasi dziadowie poderwali się do walki o połączenie z polską macierzą. To nie do końca prawda, bo podobna ilość śląskich autochtonów walczyło po obu stronach tej wojny polsko-niemieckiej, którą nazywa się u nas powstaniami śląskimi. Ale nawet ci, którzy walczyli po polskiej stronie doznali później od Polski ogromu krzywd. Dla nas Polska okazywała się nie matką, ale najczęściej okrutną macochą. Dlatego ogromna rzesza Ślązaków ma polskie obywatelstwo, ale się z Polską nijak nie utożsamia. My nie mamy polskiej ojczyzny, my mamy nasz śląski Hajmat. Taką postawę prezentują też bohaterowie tej powieści. Pokazuje ona też metamorfozę tożsamościową dwójki głównych bohaterów.
– Zacząłem czytać początek. I w sumie nie dziwię się, że Polska bywała dla was okrutną macochą. Powieść zaczyna się wspomnieniami Ślązaka, który w najbardziej złowrogiej jednostce SS tłumił Powstanie Warszawskie. Jego wspomnienia, o ile wiem, zajmują sporą część powieści. I jest to tam postać jednoznaczna – w ostatnim zdaniu książki młoda para, żyjąca współcześnie, postanawia nadać swojemu synowi imię Richat, na jego część. Gdzieś tam podobno wspominałeś, że ów SS-man to nie do końca wytwór twojej wyobraźni, że miał on rzeczywisty pierwowzór.
– Tak, chociaż tę sylwetkę mocno sfabularyzowałem. Ale rzeczywiście pierwowzorem Richata był nastoletni kłusownik spod Pszczyny, który za ten proceder skazany został na dwa lata obozu koncentracyjnego.
– A nie po prostu rozstrzelany?
– Pamiętaj, że Ślązacy, dla III Rzeszy nie byli Polakami, tylko Niemcami, chociaż takimi drugiego sortu, bo to niemieckie obywatelstwo nadawano Ślązakom warunkowo. W przyszłości, do której nie doszło, bo III Rzesza upadła, miało być weryfikowane. Ale jednak byliśmy obywatelami niemieckimi, a swojego obywatela, za niewielkie w sumie przestępstwo kłusownictwa się nie zabija. I tenże chłopak trafił do Dachau, Po kilku miesiącach, w 1944 roku, został wezwany do komendantury, a tam dostał do wyboru, albo zgłasza się na ochotnika do wojska, albo ma się udać dwa pokoje dalej. Dwa pokoje dalej było miejsce, z którego mało kto wychodził na własnych nogach, a często wynoszono trupa. Więc chłopak wybrał wojsko. A okazała się nim osławiona nieprawdopodobnym bestialstwem jednostka SS Dirlewanger.
– Dirlewanger?
– Pułkownik a później generał SS Oskar Dirlewanger wymyślił, że po co kryminaliści, psychopaci, mordercy, gwałciciele mają siedzieć w więzieniach i obozach cywilnych, jeśli można stworzyć z nich jednostkę do pacyfikowania ludności cywilnej w okupowanych krajach. Na przełomie 1943 i 44 roku w ramach dirlewangerowców postanowiono stworzyć też kompanie złożone z kłusowników, zakładając, że oni, znający świetnie las, lepiej od chłopców z miasta będą radzili sobie w walkach z partyzantami. No i tak zaczęły się wojenne losy tego chłopaka, a także mojego powieściowego Richata. Los spłatał im obu figla, bo gdy na początku sierpnia 1944 roku ich szkolenie dobiegło końca, w Warszawie wybuchło powstanie. I tak chłopcy szkoleni do walki w lesie zostali wraz z całą brygadą Dirlewanger rzuceni do Warszawy…
Wracając do powieści, czytanie jego pamiętnika wpływa ogromnie na postrzeganie wojny, Śląska, Polski przez dwoje młodych bohaterów powieści. Na ich duchową przemianę wpływają rozmowy z krewnymi, znajomymi. Oczywiście, jak to w powieści, są też wątki erotyczne i wiele innych. Przed drukiem dałem ją do przeczytania kilku osobom. Ślązacy odnajdywali tam losy swoich rodzin, Polacy mówili, że takie losy człowieka w powojennej Polsce, są po prostu zupełnie niemożliwe. Dlatego Hajmat dla Ślązaków będzie często książką bliską ich sercu, dla Polaków burzącą ich postrzeganie Górnego Śląska.
– W przedsprzedaży podobno sprzedałeś już kilkaset egzemplarzy. Ile?
– Tajemnica handlowa, ale tyle, że nim nakład trafi do księgarń już zamówiliśmy dodruk.
– Przy okazji, podobno po latach zapomnienia znów zaczęła sprzedawać się twoja powieść sprzed kilkunastu lat „Operacja Papież”. To z kolei opowieść bardzo polska i dziejąca się w czasach Gierka. Prawicowi publicyści, gdy książka się ukazała krytykowali, że Gierka wręcz gloryfikujesz.
– W połowie lat 90, gdy pracowałem w „Sztandarze Młodych” natknąłem się na dokumenty sugerujące, że Gierek w tajemnicy przed radzieckimi towarzyszami próbował zbudować bombę atomową, by jako nuklearne mocarstwo uwolnić się od ich kurateli. Nie wykluczam, że krach gospodarczy jego dekady związany był z kolosalnymi pieniędzmi, jakie musiał kosztować taki projekt, o ile rzeczywiście go realizowano, choć ja uważam, że tak.
– A co ma do tej sprawy tytułowy papież?
– A to już zapraszam do lektury. Podobno dobrze się czyta.
Rozmawiał Wojciech Kurdziel
Książka do nabycia w kilku księgarniach na Śląsku a także wysyłkowo
Firma Megapress II – email:megapres@interia.pl, konto: 55 1020 2528 0000 0102 0536 6515
miękka oprawa 30zl, twarda 40zł, koszt wysyłki 12