Jeszcze nie jest za późno!

Czas szybko biegnie, a wydarzenia polityczne na centrolewicy nabierają rozpędu. I tylko wynik jest nieprzewidywalny – sukces, czy katastrofa? My czy oni? A może żadne z nas?

Decyzje ostatnio podejmowane przez partie, nowo powstającą formację i ich liderów w atmosferze wzajemnych oskarżeń, dewaluacji osobowości ludzi tak często zasłużonych dla przemian w kraju nie napawają optymizmem. Coraz częściej stosowane socjotechniczne triki i kunktatorstwo mające na celu zablokowanie  lub wypromowanie określonej grupy osób na listach wyborczych obniżają wiarygodność wszystkich graczy co do ich intencji i podejmowanych działań, a coraz głębsze podziały, głównie ambicjonalne i personalne mogą spowodować niemożność stworzenia w przyszłości skutecznej i nowoczesnej koalicji programowej, która przeciwstawiłaby się tendencjom zawłaszczania państwa, prawdy i sprawiedliwości przez polską prawicę i jej odłamy.

I do tego jeszcze my, „Ordynaci”, z ambicjami budowy społeczeństwa obywatelskiego, przeświadczeni o swojej dużej wartości, umiejętnościach, wiedzy i praktyce. Mieliśmy ambicje stać się zapleczem intelektualnym i programowym dla partii i ruchów proeuropejskich, wrażliwych społecznie, tolerancyjnych i sprawiedliwych. Stąd nasze zaangażowanie w wybory prezydenckie, uczestnictwo w koalicjach wyborczych, w których kreowaliśmy i popieraliśmy ludzi z naszego środowiska, a chcąc wpływać na przemiany pracowaliśmy nad programem koniecznych zmian i kierunków rozwoju kraju.

Tak powstał dorobek ostatnich 12 lat kolejnych kongresów, rad programowych i spotkań dyskusyjnych w środowiskach.

Propozycje te, może niedoskonałe, ale prawdziwe i zgodne z naszymi odczuciami , wiedzą i wrażliwością społeczną, nie tworzone w partyjnych gabinetach, ale w kawiarniach, klubach, na uczelniach, na internetowych forach, w gronie starych przyjaciół, często różniących się światopoglądowo, ale poszukujących rozwiązań dla dobra wspólnego jakim jest Polska.

Dlatego ciężko jest mi zrozumieć, dlaczego nasi koledzy i przyjaciele, sojusznicy wyborczy, często pełniący najważniejsze funkcje w Państwie, ani przedtem ani później nie zadali sobie trudu i nie pochylili się nad wynikami tych prac, by je wykorzystać w bieżących działaniach.

Co ciekawsze, wiele z nich stało się w ostatnim okresie fundamentalnymi propozycjami zmian nie tylko obecnie rządzącej koalicji, ale również części opozycji .  Czy nie szkoda tych kilkunastu lat?

Blisko siedem lat temu, podczas spotkania Rady Naczelnej w Olsztynie, przekazaliśmy ówczesnemu przewodniczącemu SLD Wojciechowi Olejniczakowi materiał dotyczący założeń Kongresu Lewicy Demokratycznej.  Wyraziliśmy w tym materiale, pogląd o konieczności szerokiego otwarcia na różne środowiska centrowe, lewicowe i postępowe w Polsce. Kongres miał podjąć próbę stworzenia zasad i programu, który by pozwolił na jednoznaczne określenie naszych poglądów i grup społecznych, które chcemy reprezentować. Ta inicjatywa, niezrozumiała przez ówczesne władze SLD, zarówno przez Olejniczaka jak i przez Napieralskiego miała otworzyć przed polską lewicą możliwość uczestnictwa różnych postępowych sił demokratycznych jak i samego SLD we wspólnym tworzeniu nowoczesnej, socjaldemokratycznej myśli politycznej, która byłaby trwałą i jasną ofertą partii Lewicowych w naszym kraju.

I chociażby dlatego z niepokojem obserwuję, jak oddala się szansa na autentyczny Kongres Lewicy. Bo jeżeli obecne władze SLD, zamknięte w swoich gabinetach, wyjałowione codziennymi walkami o władze, a często uwikłane w różne koterie personalne i zobowiązania, nie wzniosą się ponad podziały i nie zaproponują szerokiego forum dyskusji społecznej, uznając równoprawność i podmiotowości partii i organizacji chcących uczestniczyć w kongresie, to proponowane rozwiązanie będzie tylko fasadą zamkniętą do jednej formacji. I na nic się zdadzą PR-owskie zabiegi zapraszania gości I kanapowych partii, które mają uwiarygodnić Kongres, gdy brak wspólnoty celów I otwartości na innych potwierdzi tylko, że SLD jest jedynym przedstawicielem jedynej lewicowej formacji.  Ale czy o to chodzi?

Nie rozumiem również, ani Aleksandra Kwaśniewskiego, ani Marka Siwca, tak związanych z nami emocjonalnie, że tworząc nową inicjatywę Europa Plus, nie zwrócili uwagi na istnienie środowiska reprezentującego część polskiej inteligencji, z którego sami czerpali wiedzę i umiejętności tak przydatne w późniejszych ich działaniach społecznych i politycznych. I to nie dlatego że nam nie zaproponowali współtworzenia Europy Plus, bo przy naszej różnorodności byłoby to trudne, ale, że nie chcieli wysłuchać naszego zdania na tak tworzoną inicjatywę i jej skutki.

Każdego dnia pojawia się coraz więcej pytań, niedomówień, tworzących się tu i ówdzie podziałów. Jak się zachować? Kogo poprzeć? Komu się nie narazić ? Spotkać się z Aleksandrem, czy się nie spotykać? Czy Marek to jeszcze przyjaciel czy już wróg…czy Rysiek to zdrajca czy bohater? Takie pytania zadaje sobie dzisiaj wielu „Ordynatów” zastanawiając się jednocześnie co takiego się stało, że musimy wybierać spośród przyjaciół. Te dylematy, cały ten rozgardiasz, trudne do zaakceptowania fakty spowodowały że dzisiaj znajdujemy się na zakręcie i tylko od nas zależy czy potrafimy z niego wyjść bez szwanku i obrać właściwą drogę.  Sytuacja jest bardzo delikatna, wymagająca od nas wszystkich nie tylko dużego wyczucia i dystansu, ale również poskromienia własnych ambicji dla dobra wspólnego.

Czym ma być „Ordynacka”? Jaką rolę może odegrać ? I czy w ogóle chce ją odegrać?

Od tych pytań nie uciekniemy, ale odpowiedzi na nie będziemy dawali teraz, każdego dnia poprzez nasz stosunek do bieżących wydarzeń polityczno-społecznych, ocen sytuacji, postrzeganie ludzi, naszych koleżanek i kolegów uwikłanych w różne wydarzenia i rozgrywki polityczne. Od nas zależy czy będziemy umieli wznieść się ponad podziałami i z pozycji neutralnych przekonać naszych członków, często pełniących w różnych partiach i formacjach strategiczne funkcje, do wspólnego działania i szukania porozumienia. Czy też przyjmiemy postawę tzw. „opcji zerowej”, popierającą każdego z osobna, działających i realizujących swoje pasje i ambicje w różnych partiach. Ale jak to rozumieć? Czy tym samym mamy zdystansować się i zrezydnować z wpływów na wspólną debatę programowę dotyczącą przyszłości kraju?

Niczego nie przesądzam, gdyż decyzja będzie należała do większości, a argumenty będą na tyle mocne, na ile potrafimy się przekonać do podjęcia wysiłku i zbudowania wyrazistego programu stowarzyszenia.

Kongres który chcemy zwołać na jesieni, musi potwierdzić jakie są nasze dążenia i jaką rolę chcemy pełnić w społeczeństwie obywatelskim.

Boję się jednak, że takie narastające spolaryzowanie opinii i ocen wynikających często z partykularnego interesu poszczególnych osób, może doprowadzić do osłabienia więzi koleżeńskich i programowych naszego stowarzyszenia, a nawet wywołać niepotrzebne konflikty i konieczność opowiadania się po którejś ze stron. Ani nie będzie
to służyć nam, ani sprawie o którą od ponad dziesięciu lat walczyliśmy. Powinniśmy też pamiętać o wspólnych korzeniach i środowisku, które nas przez tyle lat kształtowało. „Pamiętajcie o ogrodach, przecież stamtąd przyszliście” – to przesłanie powinno zobowiązywać wszystkich.

Ostatnie nawoływanie do realizacji aktywności społeczno-politycznej poprzez działalność partyjną i  brak wspólnego programu, który powinien być głównym łącznikiem, może doprowadzić do tego, że osoby niezwiązane z żadną partią, a tych jest zdecydowana większość, poczują się niepotrzebne i zaniechają swojej aktywności w stowarzyszeniu, a przecież w społeczeństwie obywatelskim oddziaływanie na politykę nie powinno być domeną tylko partii politycznych.

Nie odbierajmy sobie szansy wspólnych debat, bo przecież w naszym gronie potrafimy skupić ludzi o różnych światopoglądach i przekonaniach politycznych. Nie niszczmy tej wartości, gdyż ona pozwala spojrzeć na powstające problemy i zagrożenia z różnych stron, co owocuje przemyślanymi propozycjami rozwiązań i decyzjami. Powinniśmy dać przykład skłóconej dziś lewicy że pomimo wielu różnic, odrzucając personalne animozje, jesteśmy w stanie współtworzyć przyszłość i ostrzegać przed niebezpieczeństwem, które ze sobą niesie obecna polityka. Czy jesteśmy to w stanie zrobić? Wystarczy chcieć, ale czy chcemy chcieć?

Żeby odpowiedzieć sobie na pytanie jaką rolę może odegrać „Ordynacka” w dzisiejszych sporach na lewicy i czy w ogóle powinna w te spory się angażować, powinniśmy wcześniej odpowiedzieć co tak naprawdę jest ważne dla nas jako ruchu obywatelskiego i jakie cele i ideały nam przyświecają.

Taka pogłębiona analiza jest konieczna i to nie tylko po to abyśmy mogli określić swoją tożsamość, ale po to, abyśmy wiedzieli dlaczego takie a nie inne decyzje chcemy podjąć. Moim zdaniem głównym wykładnikiem powinna być nasza ocena obecnej sytuacji w kraju.  Nie bójmy się ludziom powiedzieć, co trzeba zmienić, bo obecny kierunek prowadzi do jeszcze większego rozwarstwienia społecznego i pogłębienia obszaru biedy i wykluczeń. Dla młodych to kierunek donikąd, dla starych do szybszego zejścia. Dlatego nie możemy przejść nad tym do porządku dziennego, i udawać że nas to nie dotyczy. Mamy nie tylko prawo ale i obowiązek stać się animatorem dyskusji o zasadach i kierunkach rozwoju Państwa. Przykłady ostatnich lat dobitnie świadczą o tym, że nie ma siły politycznej ani koalicji, która potrafi skutecznie przeciwstawić się pogłębiającej się centralizacji i  biurokracji, nadmiernej fiskalizacji i arogancji władzy. Brak systemowych rozwiązań i koncepcji na przyszłość młodego pokolenia, coraz większe bezrobocie może spowodować niewyobrażalne straty dla kraju na przyszłe dziesięciolecia. Anachroniczne wykorzystywanie środków europejskich, które miast budować polską gospodarkę i wspierać innowacyjność, często stają się dystrybutorem pieniędzy dla zagranicznych konsorcjów lub „zaprzyjaźnionych firm”.  I wreszcie brak poczucia bezpieczeństwa, katastrofalny spadek zaufania do systemu sprawiedliwości, szczególnie sądownictwa i prokuratury, to wyłoni się nam ponury obraz rzeczywistości, stworzonej przez koalicję PO/PSL. Niepokój budzi również coraz większe poparcie dla PiS, który ze swoją ideologią i ksenofobią może nas skazać na izolacje międzynarodową.

Wielu z nas nie zgadza się z tym stanem rzeczy. Chcemy się włączyć do budowy programutakiego Państwa i takiej formacji, która będzie gwarantem rzeczywistej demokracji, tolerancji i wolności obywatelskich. Dlatego w Polsce jest dzisiaj potrzebna nowoczesna lewica. Lewica, która potrafi wznieść się ponad podziały dla dobra ogółu. Poszukajmy takiego forum, na którym wspólnie odpowiemy na najważniejsze pytania dotyczące kierunków rozwoju kraju i będziemy poszukiwać rozwiązań w szerokiej dyskusji i wymianie wzajemnych opinii i poglądów. Do tego trzeba zejść z  piedestału i stąpać po ziemi, wrócić do ludzi i to nie tylko okazjonalnie, ale bywać tam gdzie “bida z nędzą” mówi dobranoc – na dworcach i lotniskach, gdzie młodzi wyjeżdżają za pracą, czy  w domach opieki, gdzie schorowani i samotni umierają spracowani starcy. Wtedy dużo łatwiej zrozumieć posłannictwo i zaprzestać bezsensownych wojenek na górze.

Nadszedł czas na zbudowanie czegoś sensownego, czegoś autentycznego. Takiej formacji, czy koalicji programowej, która mogłaby dziś przeciwstawić się obecnie rządzącym i zmienić bieg spraw w kraju, co w konsekwencji spowoduje odsuniecie prawicy od władzy.

Powinniśmy więc zaapelować do przedstawicieli największych lewicowych i centrowych partii, stowarzyszeń i ruchów oraz autorytetów znanych z takich poglądów i przekonań, o zwołanie Programowego Kongresu Lewicy Polskiej, który by pozwolił na przewartościowanie wielu pojęć, na nowo je zdefiniował i określił cele i wyzwania, które pozwolą na zbudowanie ładu społecznego, w kraju, w którym pojęcia równości, sprawiedliwości i tolerancji będą kreować rozwiązania na przyszłość. Forum takie powinno zająć się uporządkowaniem i określeniem dekalogu norm i zasad wyróżniających ruchy lewicowe w Polsce oraz stworzeniem programu i wytyczeniem kierunków na rzecz umocnienia demokracji , rozwoju społecznego , kulturowego i gospodarczego kraju. Kongres  ten powinien również zweryfikować, czy poglądy, które będą na nim prezentowane pozwolą na zbudowanie wspólnej formacji, czy koalicji wyborczej o charakterze lewicowym, czy też okaże się że różnice są zbyt duże i doprowadzą do samodzielnego bytu poszczególnych  partii, szanując ich odrębność. Poznanie własnej tożsamości jest bardzo ważnym aktem, a wypracowanie takich zasad pozwoli na przyszłość określić, kto może a kto nie powinien kojarzyć się z ruchem lewicowym. Pomogłoby to choć w części uporządkować scenę polityczną. I chociaż dzisiaj to niemodne, powinniśmy  doprowadzić do okrągłego stołu wszystkich uczestników uważających się za przedstawicieli tychże ruchów, by zaczęli wspólnie działać i pracować na rzecz przyszłej formacji czy koalicji wyborczej. Ciągłe konflikty, szorstkie przyjaźnie, to puszenie się kto jest lepszy, większy, jedyny, zawłaszczanie sobie prawa do idei, a co najmniej do poglądów, staje się coraz bardziej groteskowe i przypomina mi balon, który zbliża się do stratosfery. Należy jak najszybciej zapomnieć o własnych ambicjach i urazach, bo na konfliktach głównie personalnych i na podziałach niczego nie można zbudować, a kopanie dołów niczemu nie służy. Gdyby ci co je dzisiaj kopią, całą swoją energię  przenieśli na budowę nowej koalicji programowej, która mogłaby zrealizować marzenia o Polsce uczciwej, silnej, sprawiedliwej i wrażliwej społecznie, to sądzę, że sukces byłby na wyciągnięcie ręki. Demokracja, poszanowanie różnorodności poglądów, koleżeńskość, rozstrzyganie sporów nawet tych najbardziej emocjonalnych w drodze dyskusji z  użyciem siły argumentów,a nie argumentu siły, od zawsze cechowały nasze środowisko,więc niech tak zostanie i będzie przykładem dla innych jak można rozwiązywać wszelkie konflikty. Każde pokolenie ma swój czas i mam pełną świadomość,że czas mojego pokolenia powoli przemija,ale również mam poczucie,że jeszcze czegoś nie załatwiliśmy,że jeszcze coś powinniśmy zrobić. Dlatego gdy wcześniej zadałem pytanie o rolę, jaką może odegrać Ordynacka, to moim zdaniem jest to rola koncyliacyjna namawiająca wszystkie strony i ludzi do wspólnego działania na rzecz stworzenia silnej koalicji programowej i urzeczywistnienia poję
cia zgody na lewicy.

Powinniśmy jeszcze raz zmobilizować wszystkie siły i poświęcić swój czas,wiedzę i umiejętności, aby zaangażować się we współtworzenie wraz z innymi programu i kierunków rozwoju kraju, podpowiadać rozwiązania i zwracać uwagę na zagrożenia jakie ze sobą niosą narastające konflikty i szorstkie przyjaźnie. Mamy poczucie obowiązku, żeby dać z siebie jeszcze trochę dla dobra ogółu- tak nas wychowano w domach, na uczelni w ZSP i nie zmieni tego żaden domorosły krytyk tamtych czasów. Tacy jesteśmy.

Nie narzucamy się, w większości nie aspirujemy do zaszczytnych funkcji,ale jako obywatele naszego kraju, chcemy mieć wpływ na to jak on się będzie rozwijał. Czy zadba o bezpieczeństwo    i pomyślność wszystkich pokoleń. Widzimy w drugim człowieku przyjaciela, konkurenta, ale nie wroga.

Mam nadzieję że Ci, którzy dzisiaj tak ochoczo wymachują szabelkami tnąc na lewo i prawo, zreflektują się i zasiądą do wspólnego stołu. Skorzystajcie z tego posagu, który wam proponujemy, nie zamykajcie sobie drzwi i nie marnujcie tej okazji, bo inni mogą tylko pomarzyć o takim zapleczu.

Nakreśliłem parę tez, próbowałem pokazać zagrożenia jakie niosą dla nas decyzje podejmowane przez innych, przestrzegałem przed przenoszeniem szorstkiej przyjaźni na forum stowarzyszenia, ale zaproponowałem również drogę, jaką powinniśmy iść  i rolę jaką możemy odegrać w budowaniu  zgody.

Powołany Zespół Programowy jesiennego Kongresu Ordynackiej, będzie musiał wsłuchać się bardzo uważnie we wszystkie głosy swoich członków i propozycje przez nich składane. Będzie musiał również znaleźć złoty środek między ambicjami a partykularnymi interesami, tak, żeby każdy znalazł dla siebie miejsce.

Potraktujcie ten tekst jak mój głos w rozpoczynającej się dyskusji programowej przed zbliżającym się Kongresem, mam nadzieję, że sprowokuje on nie tylko do odpowiedzi na wiele pytań, ale również pomoże w odnalezieniu właściwej drogi.

 Z  koleżeńskim pozdrowieniem,
v-ce przewodniczący Stowarzyszenia Ordynacka

Andrzej Orecki