Jak mawiali starożytni; finis coronat opus! A było ono Wielkie i na miarę naszych możliwości. I to żeby tylko jedno. NIE:
- Było Nas mnóstwo. Wszystko co jest powyżej 100 to już mnóstwo z wyjątkiem 100 zł.
- Osiągnęliśmy najwyższy stopień odporności zbiorowej poprzez auto szczepienie od „wszelkiego złego” i od „siedmiu boleści”. Minister zdrowia powinien Nas natychmiast zaangażować (na dobrze płatne posady) by zachęcać populację do szczepień pierwszych, drugich i kolejnych. Rezerwy strategiczne Kraju wymiotło by z magazynów.
- Dokonaliśmy spektakularnej rekultywacji plaży w Międzywodziu usuwając zalegające w niej plastikowe pojemniki. Co do jednego. Najpracowitsi i najskuteczniejsi zostali uhonorowani przywilejem osiągnięcia najwyższego poziomu zabezpieczenia osobistego (poziom czerwony) za pomocą koncentratu szczepionki.
- Zweryfikowaliśmy teorię względności i udowodniliśmy, że można jak się chce. Zaczęliśmy w czwartek i to wcale nie jednostkowo. W piątek osiągnęliśmy wstępnie zakładane parametry by w sobotę zbliżyć się do norm niejakiego Pstrowskiego znanego z krótkiego aczkolwiek wydajnego jej przekraczania. 143 koma 8 %!!! Nie mylić z tradycyjną wartością 40%. Zbieżność przypadkowa.
- Goście dopisali i to sami godni. Niżej poziomu posła, ministra, prezesa nie zeszliśmy. Ze względu na przeciętną pogodę grzaliśmy się ich promieniowaniem. Nie dopisał „number one” (to tylko numer legitymacji), ale wielkiej straty nie było. Uniknęliśmy „najazdu” jednodniowych plażowiczów, którzy, mimo, jak wspomniałem średniej pogody, popatrzcie, przypadkowo wybrali się w sobotę akurat do Międzywodzia na ul. Plażową bo ta zapewne prowadzi do plaży i wiedzeni przeczuciem, widząc kolorowy tłum, skręcili by do Ośrodka Portus. A tam, no to już przesada z tymi niespodziewanymi przypadkami, kogo widzimy? Ilość selfie z „przypadkiem” zatkałaby łącza internetowe. Opatrzność czuwała i nie dopuściła.
- Zaliczyliśmy 20 -stki. No, no! Jesteśmy stateczni i nie w głowie nam ekscesy z młódkami. 20-stka to nasz motyw przewodni z okazji 20. edycji Międzywodzia. To przynajmniej 20 opróżnionych gaśnic, odpowiedni wsad do pralki składający się z 20 koszulek, prawie 20 Komendantów, 4 – 5 tysięcy osobo-łóżek, schabowych, karkówek, kaszanek nawet nie liczę. Rządy uzyskały znaczące wpływy (a my wypływy) środków do budżetu z tytułu akcyzy. W nagrodę zafundowaliśmy sobie duży tort z fotką (zjadliwą).
- Kolejnym dziełem było niedopuszczenie do pacyfikacji imprezy przy ognisku. Zmyliliśmy przedstawicieli zbrojnego ramienia administracji i ich TW z ośrodków ościennych. Biedne żuczki całą noc nie zmrużyli oka dzierżąc komórki i czekając kiedy wybrać 997 ze zgłoszeniem, że w Portusie znowu zjechali ci co zakłócają ciszę nocną. A my Bogusia i jego megawatowe ustrojstwa do stołówki. Wprawdzie, po sezonie, dobrze byłoby wezwać biegłego od konstrukcji by sprawdził całość budowli. Trąby Jerychońskie to pikuś w porównaniu do fali uderzeniowej sprzętu didżeja Bodzia. Przy okazji wyszło, że ostatnie podwyżki uposażenia posłów w sejmie są, wbrew powszechnemu odczuciu, niewystarczające. Do konsolety „dopadli” dwaj; Andrzej i Darek. Starali się jak mogli by zaistnieć i zdobyć lepiej płatne zajęcie. Zawłaszczali mikrofon, podkładali własne nagrania. Mimiką i grą ciała starali się przeciągnąć tańczących na swoją stronę. Pojedynek kto ma lepsze nagrania; Andrzej rock do Putina, zakończyła się zwycięstwem Bodzia, przez K.O. który wyprowadził miażdżący cios, wprawdzie z pomocą Alibabek, utworem Walentyna Twist. Andrzej padł! A była 15 runda ok. 4 nad ranem!
- (mam w uszach ten przedszkolno-kolonijno-stołówkowy zaśpiew) WAM, że mimo odległości, trudności i innych ości, wiedzeni nakazem wiary w bliźniego, który Was zrozumie, przybyliście! I żeby mi tak było w przyszłym roku!
- Na deser. Poniżej załączam link do OneDrive’a gdzie jest z 50GB zdjęć z ostatnich 15 lat tj. od momentu kiedy nabyłem drogą kupna aparat, którym dawało się zrobić jako takie zdjęcia. Niestety moje dążenie do ideału napotkało na irracjonalną barierę finansową i chyba muszę się pogodzić z tym co mam. To że „ja to się czeszę byle czym” – zrealizowałem. No chyba, że ktoś życzliwy podeśle (tylko proszę przed losowaniem!) dobre numery loterii państwowej. A więc bierzcie i korzystajcie z krynicy, która zatrzymała czas. To są dowody na to, że jesteśmy zawsze młodzi i piosenka Pokolenia, grana na apelu, pasuje do nas – jak ulał
- Starałem się jak mogłem, nie spałem, czuwałem, będąc na straży „oleju na płótnie” niejakiego Rembrandta – Lekcja anatomii, i zobaczcie – upilnowałem. Ten niejaki Rembrandt to była tylko przykrywka. Taki byłem sprytny! Pod nim skrywał się portret (artysta nieznany) tow. Lenina, który, na co dzień, wisi (tylko bez skojarzeń) u mnie na ścianie w domowym gabinecie czuwając, żebym nie zbłądził. Ale, muszę przyznać się do ułomności, nadmierna koncentracja na wybranym kierunku, osłabiła moją czujność rewolucyjną i nie zapobiegłem „przypadkowemu” zawieruszeniu się 3 szt. koszulek będących w dyspozycji Agnieszki (dopiero kolejna flaszka wina półwytrawnego ukoiła jej ból) i (o zgrozo) 1 szt. koszulki przeznaczonej dla naszego sympatycznego red.nacz’a Piotrka Gadzinowskiego, który zamiast gratyfikacji za wierszówkę zgodził się na ekwiwalentną wymianę na koszulkę. Manko koszulkowe pokryjemy.
- Jak znajdziecie błędy ortograficzne, literowe, gramatyczne i inne to pretensje do mojego edytora tekstu. Niby oryginalny, zakupiony na fakturę, niby reaguje na F7 po którym melduje się jakiś Redaktor i podaje, że wszystko jest O.K. i przyznaje mi 100% (O znowu setka) a potem mnie uszy pieką, że napisałem np.” wahać” przez „ch” (a to akurat wiem jak się pisze bo mam w domu parę zegarów z wahadłem) co do innych wpadek, to jako technicznemu, wybaczcie. Staram się a wychodzi jak zwykle ☹. Widocznie Redaktor nie pracuje w niedzielę!
Andrzej Ptak