List do Przewodniczącego SLD Grzegorza Napieralskiego

Stowarzyszenie Ordynacka

Cel i strategia

Panie Przewodniczący!

Rozpoczęła się kampania wyborcza. Do wyborów pozostało trzy miesiące. Jednak dotychczasowe działania polityków Sojuszu Lewicy Demokratycznej sprawiają wrażenie, że partia ta nie ma jasno sprecyzowanych celów, ani wyraźnie określonej strategii, a tym bardziej służącej ich realizacji taktyki.

 

I.
Jedynym celem polityki winno być zdobycie władzy. Niestety ma się nieodparte wrażenie, iż nikt w Sojuszu w taki sposób nie definiuje celów swojej formacji, a tym bardziej, w taką możliwość nie wierzy. Jeszcze przed rozpoczęciem kampanii wyborczej, SLD zakłada, że po wyborach, co najwyżej może zostać koalicjantem, w dodatku z góry deklaruje, że tylko jednej partii, czyli PO! Na stracie skazuje się, więc na przegraną, a po wyborach na bardzo krótkotrwały los tzw. przystawki. Już dzisiaj, w wyniku takiej postawy, Sojusz skutecznie został zmarginalizowany. Przestaje powoli odgrywać poważną rolę na scenie politycznej. Jeżeli bowiem mówimy wyborcom, że jedynym celem SLD jest zostać koalicjantem PO, to, po co ktokolwiek ma na ten Sojusz głosować.?! Ci, którym podoba się Platforma, będą głosowali bezpośrednio na nią, a Ci, którym PO się nie podoba, tym bardziej na Sojusz nie zagłosują.

Niektórzy politycy SLD już teraz się tak zachowują jakby byli członkami PO, a nie członkami partii opozycyjnej i realizują taktykę wyborczą Platformy. A taktyka ta doprowadziła do dychotomicznego podziału sceny politycznej ( współgra to doskonale z taktyką PiS). W taki podział, niezwykle wygodny dla Platformy (i PiS), uwierzyła też niestety duża część polityków Sojuszu i jego wyborców.
Jako, że mamy dwa obozy, czyli jeden oświecony, europejski, liberalny i nowoczesny, a drugi zaściankowy, konserwatywny i antyeuropejski, fałszywa logika podpowiada, by jasno określić, do jakiego z tych dwóch obozu się należy. Dotyczy to zarówno warszawskich salonów jak i środowiska małomiasteczkowych inteligentów. Gdzie tu jest miejsce dla SLD? Politycy tej formacji ze zrozumiałych względów, zarówno biograficznych, ideowych, jak i towarzyskich znaleźli się po stronie obozu ”oświeconego”. Tyle tylko, że dla większości wyborców podział ten jest podziałem na dwie partie, czyli PO i PiS.
Opowiedzenie się po stronie „postępu” spowodowało, że politycy Sojuszu dali sobie odebrać elementarne prawo, a właściwie obowiązek przynależny opozycji, jakim jest krytyczne recenzowanie rządu i rządzących partii.
Zarówno salon, jaki i mainstreamowi media uniemożliwiły jakąkolwiek merytoryczną dyskusje po stronie obozu „oświeconego”, tworząc sprytną presję, że ktokolwiek krytykuje Platformę, rząd, czy Tuska, działa na rzecz PiS. A działanie na rzecz PiS to nie tylko akt polityczny, ale przede wszystkim „obciach”. Powstała z tego logiczna konstrukcja: krytyka rządu to „obciach”. A to już grozi środowiskowym i towarzyskim ostracyzmem. Wygląda na to, że wielu polityków Sojuszu na taki nonkonformizm nie stać. Bywanie w tym czy innym salonie radiowym lub telewizyjnym jest ważniejsze od interesu politycznego swojej partii!
I oto mamy niebywałą w dziejach demokracji sytuację. W sejmie zasiadają cztery partie. Dwie tworzą koalicje rządową, a dwie są w opozycji. Jedna z tych opozycyjnych partii zamiast zająć się krytyczną oceną rządu, całą swoją energię kieruje na atakowanie drugiej partii opozycyjnej, jednocześnie będąc atakowana i rugowana z przestrzeni publicznej przez partie rządzące. Nie można tego inaczej nazwać jak działaniem samobójczym.
Obserwując, niektórych polityków Sojuszu można odnieść wrażenie, że oni naprawdę wierzą, że możliwy jest powrót do władzy PiS i że oznacza to początek jakieś strasznej faszystowskiej epoki w naszym kraju. Otóż, jeżeli rzeczywiście w to wierzą, to tym bardziej uwierzyć w to muszą wyborcy. Tyle tylko, że z punku widzenia większości wyborców jedyną partią, która może zapobiec pisowskiej restytucji jest Platforma i na nią, w tej sytuacji, będą głosowali. Każdy, zatem akt czy antypisowskie wystąpienie w wykonaniu polityków Sojuszu podnosi poparcie dla Platformy. Jako iż jest to gra na emocjach, bo przecież nie na faktach, działa tu zasada, w myśl, której w obliczu zagrożenia ludzie jednoczą się wokół najsilniejszego przywódcy.
 

II.
Trzeba jeszcze raz jasno i wyraźnie powiedzieć, że jedynym zadaniem w tej kampanii wyborczej, jaki powinien realizować Sojusz Lewicy Demokratycznej, nawet, jeśli z pozoru jawi się ono mało realnym, jest walka o zdobycie władzy i samodzielne sprawowanie rządów. Temu należy podporządkować całą kampanię i strategię. Tylko realizacja takiego celu pozwoli uzyskać przyzwoity wynik wyborczy. Każdy inny sytuuje SLD na poziomie 10- procentowego lub jeszcze gorszego poparcia.
Jedynym zaś sposobem osiągnięcia tego celu jest odsunięcie Platformy Obywatelskiej od sprawowania rządów. I chociaż wielu czołowych polityków SLD zdaje się tego nie dostrzegać, i uzna to może nawet za pisowską propagandę, faktycznie to nie PiS rządzi w Polsce od czterech lat, tylko Platforma Obywatelska. I to ta partia ponosi odpowiedzialność, za dramatyczny stan naszego państwa.

Nie da się osiągnąć sukcesu wyborczego bez określenia grup, do których będzie adresowany przekaz Sojuszu.
W przypadku SLD możemy mówić o trzech grupach wyborców.
Pierwsza grupa wyborców to tak zwany „twardy” elektorat. Jest to grupa, która praktycznie zawsze głosować będzie na Sojusz. Niestety, naturalnym upływem czasu, systematycznie się zmniejsza.
Najważniejsza w tej kampanii jest druga grupa wyborców. Pomijając tutaj opis socjologiczny należy stwierdzić, że jest ona tożsama z wyborcami Platformy. Ważnym jej elementem jest brak specjalnej ideowości, stąd tendencja do przekazywania swojego poparcia różnym partiom. To właśnie na ten elektorat SLD powinien liczyć. Dlatego przeciwnikiem SLD w tych wyborach nie jest PiS, ( którego elektorat jest znacznie bardziej stabilny i ideologicznie zorientowany). Sojusz ma tylko jednego przeciwnika. Jest nim Platforma Obywatelska. To z nią rywalizuje o wyborców! Nie da się uniknąć takiej konfrontacji! Brak takiej konfrontacji przyniesie tylko szkodę Sojuszowi, a zyski Platformie. Bowiem jeżeli wyłącznie PiS będzie atakował Platformę to wyborcy po „oświeconej” stronie skupią się wokół silniejszego, czyli PO.
SLD nie może pozwolić sobie w trakcie kampanii wyborczej na zawieranie jakichkolwiek paktów o nieagresji z Platformą, dając się mamić iluzoryczną koalicją. Musimy wierzyć, że to politycy Sojuszu będą decydowali o kształcie ewentualnej koalicji rządowej po wyborach.
Wielu wyborców, którzy cztery lata temu głosowali na Platformę, dzisiaj jest bardzo rozczarowanych jej rządami i to oni powinni stać się naturalnym elektoratem SLD. Także wiele z pośród osób związanych z elitami dostrzega, że dalsze rządy PO mogą oznaczać katastrofę dla Polski. Wszyscy oni nadal jednak boją się powrotu PiS, a nie widzą innej alternatywy wobec PO. Trzeba im pokazać, że pomimo pewnych podobieństw w sferze idei, Sojusz proponuje rządy kompetentne i uczciwe, będące właśnie taką alternatywą dla Platformy ( i oczywiście PiS).
Pora, więc zacząć pokazywać, że katastrofą dla Polski będzie nie tyle mało realny powrót do władzy PiS, ale przede wszystkim kolejne lata rządów Platformy.
Można tu napisać wiele gorzkich s
łów, naprawdę łatwo jest krytykować ten nieudany, wręcz groźny dla naszego państwa rząd. Szczególnie w sytuacji, gdy kampanię PiS zdominuje tematyka katastrofy „smoleńskiej” i polityka historyczna. PiS brak również dobrego pomysłu na gospodarkę, oraz fachowców w tej dziedzinie. Tym łatwiej będzie Sojuszowi przedstawić swój wizerunek: rzeczowej, pragmatycznej opozycji, a w przyszłości partii rządzącej. Tym bardziej, że ma się przecież, do czego odwołać! Okres rządów SLD to pasmo sukcesów wobec tego, co Polakom zafundował obecny rząd. I to nie tylko w dziedzinie gospodarki, ale także w sferze wolności obywatelskich. Sytuacja skazania kogokolwiek za antyrządowy napis na trzy lata więzienia, za rządów Oleksego czy Millera była nie do pomyślenia. Za rządów Tuska zaczyna to stawać się, jeśli nie regułą, to w miarę częstym przypadkiem. Także zdolność samooczyszczania się Sojuszu z różnego rodzaju afer musi imponować w obliczu platformerskiej umiejętności zamazywania niewygodnych spraw.
Jedną z cech, do której powinien się odwoływać Sojusz jest lewicowość. Rozumiana jednak w tradycyjnym znaczeniu. Właśnie tracąc autentyczną wrażliwość lewicową Sojusz utracił istotną dla siebie trzecią grupę wyborców. To przecież zwrot ku szerokim grupom społecznym umożliwił Sojuszowi kilkakrotne sprawowanie rządów w minionych latach. To właśnie zdolność komunikowania się z rzeszami obywateli, którzy stracili na transformacji, ludźmi odrzuconymi i zrezygnowanymi, dawała lewicy tak dobre wyniki wyborcze. Czyż nie należy do nich powrócić, a właściwie zwrócić się w zdecydowany sposób?! Zrezygnować z nimbu kolejnej partii establishmentu. Miliony ludzi, którym nie wystarczy na zaspokojenie podstawowych potrzeb, z miejscowości, w których bezrobocie i bieda są dziedziczne, nie rozumie, dlaczego formacja, na którą kiedyś głosowali, nie zajmuje się nimi, a wystarcza jej tylko wrażliwości, aby pochylić się nad społecznie upośledzonymi bogatymi homoseksualistami. Niestety ci wyborcy nawet, jeśli mają tyle samo pretensji do kościoła, co do państwa, zagłosują na PiS, bo to jedyna partia, którą interesuje ich los, ludzi naprawdę wykluczonych, bo biednych. Wielka część z nich nie pójdzie do urn- nie mają, na kogo głosować, choć nie tak dawno należeli do naturalnego elektoratu Sojuszu. Pora przekonać ich ponownie się do tej partii.

III.
Bez względu na własny wynik wyborczy w najlepszym interesie SLD leży to, aby w przyszłym Parlamencie nie znalazło się PSL. Wtedy chcąc nie chcąc PO skazane będzie na koalicję z Sojuszem. Jasno trzeba powiedzieć, że koalicji z SLD nie chce ani PIS ani PO. Po wyborach prezydenckich partie te przerzucały się jak gorącym kartoflem oskarżeniami o skryty zamiar zawarcia koalicji z Sojuszem. Niestety w tym samym czasie politycy Sojuszu publicznie artykułowali swoje marzenia o byciu koalicjantem PO. Chociaż PO twierdziło, że w byciu w koalicji z Sojuszem jest coś wręcz nieprzyzwoitego.
Oznacza to, że zarówno PO jak i PiS mając wybór koalicjanta, zdecyduje się na PSL kosztem SLD.
A przecież tylko w wyniku zadziwiającej wstrzemięźliwości mediów i konkurentów na scenie politycznej PSL omijają jakiekolwiek oskarżenia i konieczność tłumaczenia się z bezmiaru nepotyzmu, powiązania prywatnych, małych i dużych, biznesów swych działaczy z służbą publiczną. Tłumaczenia się także z tysięcy etatów dla członków tej partii i ich rodzin w państwowych agendach, z których wiele wygląda tak jakby sensem ich istnienia było zapewnienie właśnie tych etatów.
Dlatego nie może tak być, że w kolejnej kampanii PSL będzie poza wszelką krytyką. Partia ta odpowiada w takim samym stopniu jak PO za ostatnie cztery lata rządów. Czas, aby zacząć to uświadamiać wyborcom. PSL balansuje na progu wyborczy. Zatem niewiele potrzeba, aby w Sejmie znalazły się tylko trzy partie, a to wystarcza Sojuszowi. Należy jak mantrę powtarzać, że za obecny stan rzeczy odpowiadają zarówno PO jak i PSL.

Kończąc można dodać, że polska scenę polityczna został skutecznie zasnuta mgłą. Mgłą smoleńską. Świetnie służy ona celom zarówno PiS, PO jak i PSL.
Jeżeli chodzi o ludowców, to celem mgły jest przesłonić to, że przez cztery lata byli partią rządzącą. W przypadku PiS mgła ma zakamuflować kompletny brak elementarnego pomysłu na program, szczególnie w dziedzinie gospodarki, ich ewentualnych przyszłych rządów. Jednak najbardziej zainteresowana mgłą jest oczywiście PO. Mgłą, która tumani i przestrasza. Mającą zasnuć katastrofalny stan Państwa i jego gospodarki, praktycznie każdej dziedziny życia społecznego, po czterech latach rządów tej formacji. Mającą utrzymywać wyborców w przekonaniu, że jeżeli nie zagłosują na PO to do władzy powróci PiS.
Czy SLD potrafi tą mgłę rozwiać? Przecież wystarczy powiew świeżego powietrza.

W tym krótkim tekście świadomie nieporuszone zostały kwestie programowe. Jednak zrozumiałe jest dla piszących, że to one muszą być prawdziwym fundamentem kampanii wyborczej czy późniejszych rządów.

Stowarzyszeni Ordynacka
Oddział w Rzeszowie

List został odczytany i przekazany podczas  spotkania członków Stowarzyszenia z Przewodniczącym, które odbyło się w Rzeszowie w dniu 10. 07.2011 r.